John Kowalski John Kowalski
1484
BLOG

Podatek od hipermarketów - czyli kto na tym faktycznie straci

John Kowalski John Kowalski Polityka Obserwuj notkę 91

Na czas pisania tej notki odbyły się konsultacje rządowe z sieciami dużych sklepów w Polsce na temat ich opodatkowania według obietnic wyborczych PiSu. Dzięki tym konsultacjom PiS chce przedstawić się opinii publicznej jako prowadzący dialog z ofiarami własnej regulacji podatkowej, po to aby móc później powiedzieć, iż metoda opodatkowania która została następnie przegłosowana ciupasem na jakiejś nocnej sesji Sejmu, była konsultowana - w domyśle zaaprobowana przez duże sieci sklepów. To tani i w swej naturze prymitywny chwyt obliczony na zamknięcie ust opozycji, bo przecież każdy normalnie myślący człowiek wie, że żadnen ze sklepów, czy to duży, czy mały, nie będzie chciał się dobrowolnie poddawać drenażowi swojej kieszeni przez jakikolwiek rząd.

Pomysł opodatkowania dużych sieci sklepowych przez PiS zrodził się z konieczności znalezienia źródła dochodów na socjalistyczne programy społeczne, 500+ i inne, których obietnica wprowadzenia w życie skutecznie doprowadziła do wygranych wyborów przez PiS. Metodologia rozumowania prezesa PiS była taka, że duże sieci w Polsce są sieciami zachodnimi, więc są z tego tytułu bogate i niech sobie teraz płacą.

Drugim efektem tego opodatkowania ma być wierzenie, że jeżeli dużym zachodnim sieciom utrudni się działalność gospodarczą w Polsce, jednocześnie zwalniając od podatku małe polskie sklepy, to te małe polskie sklepy staną się konkurencją dla hipermarketów, pomagając wypychnąć ten wstrętny zagraniczny kapitał z Polski. Innymi słowy PiS chce wprowadzać "patriotyzm gospodarczy" nie mający nic wspólnego z zachodnim modelem wolnego rynku, natomiast wiele z dyskryminacją gospodarczą.

Autor tego scenariusza, prezes PiS i jego wierchuszka neo-PRLowska, zapomnieli jednak o podstawowej zasadzie - że wygrywa najsilniejszy.

Mechanizm jest bardzo prosty. Sklepy wiekopowierzchniowe, hipermarkety, duże sieci sklepów, kupują towary w olbrzymich ilościach od dystrybutorów, lub bezpośrednio od producentów. Ze względu na ten fakt, mają one decydujący wpływ na cenę po której zakupują towar. Dzieje się tak, ponieważ producent lub dystrybutor chce sprzedać jak najwięcej i tym samym jak najwięcej zarobić, więc będzie ulegał propozycjom cenowym dużej sieci handlowej kupującej od niego duże ilości towaru.

Sieć sklepów nie będzie chciała się pozbyć ani złotówki ze swoich dochodów, a jednocześnie musi być konkurencyjna z innymi, podobnymi w branży sieciami, więc będzie próbowała wstrzymywać się od podnoszenia swoich cen jako zrekompensaty opodatkowania rządowego. Koszt opodatkowania przerzuci na słabszego od siebie, czyli na producenta towaru. Będzie od niego kupować, ale taniej. Dochodzą informacje, że sieci handlowe już negocjują marże z producentami.

Producent z kolei będzie chciał sobie odbić choć część strat w dochodzie na słabszym od siebie, czyli na sklepach nie przedstawiających pozycji siły na rynku, czyli na małych polskich sklepach, na osiedlowym zieleniaku, rzeźniku na rogu ulicy, sklepie AGD w dzielnicy i tym podobnych, które PiS w swoim "patriotycznym" amoku legislacyjnym chce wywindować do pozycji konkurenta z zachodnim kapitałem.

Wygrywa zawsze najsilniejszy. W tym wypadku duże sieci handlowe. Traci zawsze najsłabszy, czyli małe sklepy, a w następnej kolejności stracą głownie ludzie starzy i biedni, którzy nie mają samochodów aby nabywać dwutygodniowe zakupy w dużych sieciach handlowych poza opłotkami miast. Stracą ludzie którzy korzystać mogą jedynie z osiedlowych małych polskich sklepów, gdzie ceny za sprawą "dobrej zmiany" genialnego pomysłu prezesa Kaczyńskiego pójdą w górę na pokrycie 500+ i na inne socjalistyczne pomysły PiSu rodem z PRL.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka