John Kowalski John Kowalski
432
BLOG

Za co Polonia nie lubi Sikorskiego

John Kowalski John Kowalski Polityka Obserwuj notkę 8

Za co Polonia nie lubi Radosława Sikorskiego? Żeby się dowiedzieć za co, wystarczy sprawdzić życiorys zawodowy Sikorskiego w angielskojęzycznej Wikipedii, cytuję:

"Returning to Poland, in 1992 he briefly became deputy defence minister in the Jan Olszewski government. From 1998 to 2001 he served as deputy minister of foreign affairs in the Jerzy Buzek government. During the latter appointment, Sikorski became notorious in the Polish expatriate community, Polonia, for designing and promoting a particularly strict policy regarding Polonia's citizenship status in Poland. As a result of that policy, Poland refused to recognize the acquired citizenships of Polish emigrants, including hundreds of thousands of recent refugees from Communism and their children, and insisted that they be subject to all obligations of Polish citizenship, while at the same time making it impossible to renounce such citizenship because of an extremely cumbersome administrative procedure. This policy became known as the "passport trap" because it was mainly implemented as harassment of departing travellers (primarily citizens of the United States, Canada, and Australia) who were prevented from leaving Poland until they obtained a Polish passport."

http://en.wikipedia.org/wiki/Radoslaw_Sikorski

Tłumaczenie:

"Wracając do Polski, w 1992 na krótko został wiceministrem obrony w rządzie Jana Olszewskiego. Od 1998 do 2001 służył jako wiceminister spraw zagranicznych w rządzie Jerzego Buzka. Podczas tej drugiej nominacji, Sikorski stał się notorycznym wśród polskiej społeczności emigracyjnej, Polonii, za zaprojektowanie i promocję partykularnie ścisłej polityki dotyczącej obywatelskiego statusu Polonii w Polsce. Jako rezultat tej polityki, Polska odmawiała uznania nabytego obywatelstwa przez polskich emigrantów, w tym setek tysięcy niedawnych uchodźców z komunizmu i ich dzieci, oraz nalegała żeby te osoby były przedmiotem wszystkich obowiązków wynikających z obywatelstwa polskiego, robiąc w tym samym czasie niemożliwym zrzekanie się obywatelstwa przez ekstremalnie uciążliwą procedurę administracyjną. Ta polityka stała się znana jako "pułapka paszportowa" ponieważ była głównie stosowana jako udręka dla wyjeżdżających turystów (głównie obywateli Stanów Zjednoczonych, Kanady i Australii) którzy byli powstrzymywani przed wyjazdem z Polski zanim nie wyrobili sobie polskiego paszportu".

Powyższe zaświadczam osobiście. W 2002 roku, po 18-tu latach od mojej ucieczki z komunizmu do USA, przyleciałem do wolnej (jak wtedy myślałem) Polski na krótka wizytę, zobaczyć stare miejsca i odwiedzić groby rodzinne. Wjazd do Polski był bezproblemowy. Zaprezentowałem kapralowi Straży Granicznej mój amerykański paszport, w którym przybił mi pieczątkę przekroczenia polskiej granicy. Natomiast wyjazd był już zupełnie inny. Zadziałała pułapka paszportowa Sikorskiego. Ponieważ moje nazwisko brzmi dużo bardziej po polsku, niż po angielsku, kapral Straży Granicznej uznał mój amerykański paszport za nieważny i zarządał polskiego paszportu. Po moim wyjaśnieniu, iż jestem obywatelem amerykańskim, mój paszport jest ważny i wracam do domu, kapral poważnie się najeżył i zagroził, że jeżeli zaraz sprawdzi w bazie komputerowej, że jestem polskim obywatelem, to zostanę zatrzymany w Polsce do czasu uzyskania polskiego paszportu. Dopiero po mojej perswazji, iż są to jakieś przepisy których nie znam, moja agencja turystyczna nie poinformowała mnie o nich, jedynie informując, iż obywatele amerykańscy nie potrzebują wiz do Polski, kapral zmiękł i pozwolił mi łaskawie opuścić Polskę z grymasem nienawiści na jego twarzy.

Żeby było zabawniej, twórca i zagorzały promotor omawianej wyżej pułapki paszportowej, Radosław Sikorski, w tamtym czasie cynicznie nazywał się, uwaga... "ministrem polonijnym", czyli człowiekiem od kontaktów z Polonią (hehehe...). Na owych spotkaniach z Polonią butnie i nadęcie groził, że, cytuję: "Polska to nie republika bananowa, żeby wjeżdżać do niej na amerykańskich paszportach". Dzięki tej wypowiedzi otrzymał polonijny przydomek "Banan". A w międzyczasie, jego żona przyjeżdżała i wyjażdżała regularnie z Polski na amerykańskim paszporcie, tyle że ona nie nazywa się Anna Jabłoń, tylko Anne Applebaum. To jest właśnie ta różnica.

Polityczny "talent i niezwykła dalekowzroczność" ministra Sikorskiego podległa kolejnemu testowi z biegiem czasu. Jak zwykle w jego przypadku, negatywny wynik testu wykluczył jakiekolwiek roszczenia Sikorskiego do kwalifikowania się na miano kompetentnego polityka. Wejście Polski do Unii Europejskiej i potem konsekwentnie do strefy Schengen, z jej zunifikowanymi regulacjami konsularnymi, było przecież na celowniku każdego inteligentnego polskiego polityka - no może za wyjątkiem Sikorskiego. Widocznie przerastało to jego horyzonty aby przewidzieć, iż z chwilą wejścia Polski do strefy Schengen, jego pułapka paszportowa, w którą inwestował tyle energii, ginie natychmiastową śmiercią. Albowiem dziś, dla przykładu, przekraczając strefę Schengen z USA na lotnisku we Frankfurcie czy Kopenhadze, ich służby graniczne nawet w najmniejszym stopniu nie interesują się tym, czy turysta z USA ma, czy może, cholera jasna, nie ma polskiego obywatelstwa... A z tamtąd ląduje się w Polsce jako "Schengen arrivals", bez polskiej kontroli paszportowej (pokazując paluszek Sikorskiemu).

Takich to właśnie "dalekowzrocznych, utalentowanych i dorosłych polityków" lansuje się na urzędy w Polsce, a obecnie nawet na zaszczytny urząd prezydenta Rzeczypospolitej.

Sikorski krzyczał, "nie jesteśmy republiką bananową". Mam nadzieję, że Polska nie chce nią zostać pod prezydenturą Radka "Banana".

_____________________
Stay tuned for more facts about "Banan"
 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka